2 maja 2018

saga „Kwiat paproci” - Katarzyna Berenika Miszczuk



Gosława Brzózka jest młodą lekarką, dopiero skończyła studia, ale żeby móc pracować w szpitalu, jako lekarz z prawdziwego zdarzenia, musi zrobić roczne praktyki jako szeptucha. Z tego powodu wyjeżdża do Bielin, chociaż nie jest jej to na rękę - nie wierzy w realne działanie ziół, a szeptuchy kojarzą jej się tylko z naciągaczkami i zabobonami, w które nie wierzy. Nie wierzy też w istnienie słowiańskich bogów, którzy w XXI wieku nadal uprzykrzają życie ludziom. Skąd we współczesnej Polsce politeistyczna religia? A no stąd, że Mieszko I nie przyjął Chrztu.


Tu pojawia się moja pierwsza wątpliwość dotycząca tej historii. Niestety dotyczy ona podstawy fabuły, przez co czasami sensowność przedstawionej historii stoi pod znakiem zapytania. Pomijając moje rozterki wynikające z tego, że nie wyobrażacie sobie jak straszna jest dla mnie wizja życia bez obecności w nim Jezusa, to historycznie ten pomysł też niekoniecznie trzyma się kupy. 
Pierwsi trzej Piastowie (a w tym Mieszko I) byli tak mądrymi i świadomymi władcami, że nie skazali by kraju na niegodności wynikające z nieprzyjęcia chrześcijańskiej wiary. Wystarczy sobie wyobrazić, że narzucili tak szybkie tempo rozwoju społecznego, technicznego itd. że Polacy tego nie wytrzymali i doszło do powstania, którego skutkiem było wypędzenie Kazimierza Odnowiciela i powrót do dawnych wierzeń. Wyobraźcie sobie jak zmiany wprowadzone przez pierwszych Piastów musiały być gwałtowne, że doprowadziło to do buntu! Może to powstanie byłby lepszym wytłumaczeniem pogańskiej religii na Ziemiach Polskich?
Kolejnym zgrzytem jest to, że Kościół we wczesnym średniowieczu zapewniał rozwój dla państwa - kulturowy, społeczny, techniczny, spadek analfabetyzmu i tak dalej, o czym Mieszko na pewno wiedział. Dodatkowo Kościół zapewniał też względne bezpieczeństwo, bo pogaństwo było niezłym pretekstem do ataków na Ziemie Polskie. Kościół umożliwiał też zawieranie sojuszy z silniejszymi przeciwnikami, bo nie patrzyli oni na zacofanego władcę, tylko na równego sobie.
Myślę, że Mieszko w swoich decyzjach dotyczących państwa, nie kierował się też własnymi namiętnościami i osobistymi uprzedzeniami, ale wybierał to, co było najlepszą decyzją dla jego kraju. Oczywiście wizja silnego władcy, który nie dał się zmusić do Chrztu i porwał Dobrawę, można odbierać jako romantyczną, ale nie sądzę, że Mieszko był tak lekkomyślnym władcą. Poza tym, władca jest przedstawiony w książce jako niezbyt przejmujący się bogami, więc czemu miałby się nie zgodzić na przyjęcie Chrztu, skoro nie obawiał się gniewu Świętowita, Walesa i innych? Istnieje również hipoteza, że Mieszka i Dobrawa pobrali się już rok przed Chrztem Mieszka, więc to też stawia pod znakiem zapytania sensowność jego czynu.
Kończę już moje pseudo-historyczne refleksje i dodam tylko od siebie, że bardzo się cieszę z tego, że Mieszko I jednak przyjął Chrzest, bo słowiańska religia i obrzędy, które z niej wynikają są po prostu powodowane strachem, przez co ciężko to nawet nazwać prawdziwą wiarą... Zdecydowanie wolę wierzyć w Miłość, a według mnie w Chrześcijaństwie nie ma miejsca na strach, jest tylko Miłość i to od niej wszystko się zaczęło. Wierzenie w coś lub robienie czegoś ze strachu jest okropne, więc całe szczęście że prawdziwy, historyczny Mieszko był bardziej rozsądny. 


Nie chcę więcej narzekać na tę książkę, bo mimo moich wątpliwości co do religii słowiańskiej i wytłumaczenia dla jej istnienia w Polsce w XXI wieku, to całkiem fajnie się przy niej bawiłam!
Przede wszystkim historia jest zabawna, główna bohaterka wiecznie pakująca się w kłopoty może czasem irytować, ale mnie raczej rozbawiała. Bardziej irytowało mnie w pierwszych kilku rozdziałach jej słownictwo, naprawdę nie wiem która dwudziestoparolatka używa w rozmowach słów takich jak „disco”, „alko” itp. Na szczęście szybko jej to przeszło.
Nie sądziłam, że to napiszę, ale podobał mi się wątek praktyk u szeptuchy, bardzo mnie zaskoczył, bo pokazywał tę pracę z zupełnie innej strony niż się tego spodziewałam, więcej nie zdradzę, sami się przekonajcie.


 Druga część czyli „Noc Kupały”, ani nie była lepsza od pierwszej, ani gorsza. 
Główna bohaterka trochę zmądrzała, i o ile w pierwszy tomie nie polubiłyśmy się od razu, to z biegiem historii chyba coraz bardziej się do siebie przekonywałyśmy.
 W drugiej części pojawiało się więcej retrospekcji, w wyniku czego nasiliły się wyżej opisane wątpliwości dotyczące Chrztu Mieszka. 
Zakończenie bardzo mnie zaskoczyło. Nie sądziłam, że problem z kwiatem paproci rozwiąże się w taki sposób. Nie oczekiwałam też, że w drodze do jego rozwiązania będą miały miejsce takie wydarzenia.


Trzeci tom czyli „Żerca”, był przełomowy, bo chyba pierwszy raz w przypadku tej serii, nie mogę się doczekać, aż przeczytam następną część. A to wszystko z powodu wątku obyczajowego, który dopiero w trzecim tomie na tyle mnie zainteresował, że jestem ciekawa co dalej czeka bohaterów. W przypadku poprzednich części nie miało to miejsca, bo po pierwsze z Gosią jeszcze nie bardzo się lubiłyśmy (kolejne zaskoczenie, które czekało mnie w „Żercy”), a po drugie jej wybranek, był raczej chłodny i niedostępny, więc nawet nie miałam szansy za bardzo go polubić. 
Zakończenie po raz kolejny mnie zaskoczyło, tak jak i rozwiązanie pewnej zagadki. To autorce trzeba przyznać - potrafiła mnie zaskoczyć.


Podsumowując całą serię (a raczej jej trzy pierwsze tomy), jest to raczej lekka historia ze słowiańskim folklorem, nie wymagająca przemyśleń (chyba że lubicie wszystko dokładnie analizować, tak jak ja to robiłam), zabawna, idealna na poprawę humoru. Bohaterowie może nie są idealni, ale dojrzewają i wyrabiają się wraz z biegnącą historią.
Zakończenia w każdej części były zaskakujące, chyba że to ja pokładałam za mało nadziei w autorce i za mało się po niej spodziewałam.
Dodatkowo kwestią wartą uwagi jest to, że czytając tę serię można trochę poznać mitologię słowiańską, której nie uczymy się w szkołach, w przeciwieństwie do mitologii greckiej czy rzymskiej. Może to dobra okazja, że trochę dowiedzieć się o wierzeniach przodków?


Czytaliście sagę „Kwiat paproci”? Co o niej sądzicie?
A jeśli nie czytaliście, to może dopiero zamierzacie się z nią zapoznać? Premiera „Przesilenia” czyli czwartego tomu, już 9 maja, więc to idealny moment aby nadrobić poprzednie części. 


Z „Kwiatem paproci” mogłam zapoznać się dzięki wydawnictwu WAB

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz