27 kwietnia 2018

Przeczytane przy kawie nr 9 | styczeń, luty, marzec 2018


 Zastanawiam się, jakim cudem blog książkowy stał się blogiem, na którym książki pojawiają się średnio raz na dwa miesiące. Nie pytajcie dlaczego, bo sama nie mam pojęcia. Aż strach napisać o książkach z jakiego okresu będę Wam dziś opowiadać... Jednak gdyby ktoś się zastanawiał, to jest to mniej więcej styczeń, luty, marzec. W styczniu przeczytałam jeszcze trzecią część „Do wszystkich chłopców, których kochałam”, ale na moim blogu jest już post o całej serii, więc nie chcę się powtarzać, a jeśli jesteście ciekawi, co o niej sądzę, to zapraszam tutaj - kilk.

 O „Cinder” po raz pierwszy usłyszałam już spory czas temu, ale nie miałam ochoty czytać kolejnego retellingu historii Kopciuszka. Niedawno pierwsza część serii została na nowo wydana w Polsce, w twardych oprawach i kolejny raz zrobiło się o niej głośno. I dopiero wtedy poczułam się zachęcona do zapoznania się z tym cyklem. I nie żałuję!
O ile odgrzewany kotlet, w postaci setny raz przerobionej i opowiedzianej na nowo historii Kopciuszka, nie brzmi obiecująco, to uwierzcie mi - akurat ten retelling jest jednym z niewielu wartych przeczytania. 
„Cinder,” czyli główna bohaterka, jest cyborgiem - to znaczy pewne części jej ciała zostały zastąpione przez części mechaniczne. Ma macochę oraz dwie siostry, dla których pełni rolę służącej i jest też jedyną osobą, która zarabia na utrzymanie swojej rodziny. Ma smykałkę do elektroniki, krótko mówiąc pracuje na targu jako złota rączka. Pewnego dnia do jej stoiska przychodzi pewien tajemniczy gość z dziwnym zleceniem...
To zabrzmi nieprawdopodobnie w kontekście tego, że to historia Kopciuszka opowiedziana na nowo, ale do samego końca nie byłam pewna jak to wszystko się skończy, a koniec końców byłam w szoku kiedy czytałam ostatnie rozdziały. Do tego stopnia, że dosłownie chwilę po skończeniu „Cinder” sięgnęłam po drugą część.  



„Scarlet” absolutnie mnie nie zawiodło! Bardzo podoba mi się sposób w jaki autorka postanowiła kontynuować sagę, czyli wprowadziła motyw z kolejnej bajki - tym razem Czerwonego Kapturka. Aż jestem ciekawa jakie wątki pojawią się w następnych częściach.
Początkowo jednak, ten pomysł trochę mnie zdezorientował i nie potrafiłam sobie wyobrazić w jaki sposób autorka planuje połączyć ze sobą te dwie historie. I w tym momencie po raz kolejny mnie zaskoczyła, bo do ostatnich rozdziałów nie byłam pewna co się wydarzy i dopiero kilka rozdziałów przed wyraźnym spleceniem się tych wątków, zaczęłam się domyślać co może się stać.

Jeśli szukacie zaskakującej lektury, to dwie pierwsze części (następne pewnie też, ale jeszcze ich nie czytałam) Sagi Księżycowej będą idealne!


Ze „Znachorem” jest związana pewna rodzinna historia, dlatego od wielu lat był gdzieś głęboko w mojej pamięci, ale nigdy nie było mi do niego po drodze. Całe szczęście, że nasze losy w końcu się splotły!
Najlepszego chirurga w kraju spotyka rodzinna tragedia. Nieszczęśliwym zrządzeniem losu ulega wypadkowi, w wyniku którego traci pamięć. Trafia na wieś, gdzie pracuje w młynie. Nasuwa się pytanie, czy mimo amnezji potrafi jeszcze wykorzystać swój talent? Do tego wszystkiego dochodzi wątek romantyczny, rodzinna tajemnica i mnóstwo medycznych przypadków.
Muszę przyznać, że ta książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła! Nie sądziłam, że będę tak ciekawa losów bohaterów i przede wszystkim, że będą one tak zawiłe.

Ostatnio dużo osób wypowiadało się o „Znachorze” w internetach, więc ja tylko potwierdzę, że to bardzo dobra książka i jeśli jeszcze jej nie czytaliście, to koniecznie musi się to zmienić!

O serii „Kwiat paproci” słyszałam już dość dawno, ale przyznam szczerze, że jakoś tytuł nie zachęcał mnie nawet do przeczytania opisu albo recenzji „Szeptuchy”. Kiedy Wydawnictwo WAB napisało do mnie w sprawie tej serii, dwa razy zastanowiłam się czy chcę się przekonać jak autorka poradziła sobie z tym tematem i czy zniosę przeczytanie wszystkich części, jeśli mi się nie spodoba (zazwyczaj tego nie praktykuję, po prostu kończę czytanie książki w danym miejscu i odkładam ją na półkę - nie ma co się męczyć). Jednak zdecydowałam się na przeczytanie tej serii, bo uwielbiam powieści historyczne, a tutaj mamy pewne elementy historyczne, z dodatkiem polskiego folkloru i fantastyki. Byłam ciekawa jak taka mieszanka się sprawdzi.
Czy się sprawdziła opowiem więcej w oddzielnym poście o pierwszych trzech „Kwiatu paproci”, ale już teraz zdradzę Wam, że było lepiej niż się spodziewałam, chociaż do pewnych wątków mam trochę wątpliwości.


2017 był raczej nieudanym rokiem pod względem czytelniczym. Nie chodzi mi o ilość książek, a o ich jakość. Na szczęście, jak widać po tym co dziś mogliście przeczytać, rok 2018 przerwał złą passę. A jaka konkretnie książka się do tego przyczyniła, opiszę kiedy indziej, bo zdecydowanie zasługuje na takie wyróżnienie!

A jak tam Wasze czytelnicze wyniki pierwszych miesięcy tego roku? Jakieś super książki do polecenia, jakieś beznadziejne do odradzania?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz