Właśnie teraz przywracam serię Przeczytane przy kawie!
W zasadzie nigdy jej nie porzuciłam, ale jakoś nie było okazji, żeby zrobić kolejne zestawienie ostatnio przeczytanych książek i napisać o nich parę zdań. Ostatnio częściej publikowałam posty o jednej książce, więc nie było sensu jeszcze raz o nich pisać, tylko w skróconej wersji.
W zasadzie nigdy jej nie porzuciłam, ale jakoś nie było okazji, żeby zrobić kolejne zestawienie ostatnio przeczytanych książek i napisać o nich parę zdań. Ostatnio częściej publikowałam posty o jednej książce, więc nie było sensu jeszcze raz o nich pisać, tylko w skróconej wersji.
Ale jednak zebrało mi się kilka książek, które ostatnio przeczytałam, a niewiele o nich mówiłam. No dobra, o „Dumie i uprzedzeniu” mówiłam dużo.
„Duma i uprzedzenie” to klasyk nad klasykami, a przynajmniej wśród romansów.
W skrócie: państwo Bennett chcą wydać córki za mąż, kiedy w okolicy pojawia się pan Bingley nadarza się ku temu idealna okazja.
Tak naprawdę to dokładnie o tym jest cała książka – o wychodzeniu za mąż. Jednak ta historia ma w sobie niepowtarzalny urok, chociaż rozumiem, dlaczego niektórym się nie podoba. Kolokwialnie mówiąc jest trochę płytka, ze względu na temat, ale ma w sobie coś, co przyciąga i co sprawiło, że przymknęłam oko na niewiele bardziej wartościowych i głębszych treści. Jednak to jest jedna z tych książek, do której będę chętnie wracać. Ba, będę to robić z ogromną przyjemnością!
To było moje drugie podejście do tej historii. Pierwsze skończyło się niepowodzeniem, nie pamiętam dokładanie dlaczego, być może uznałam, że jest zbyt nudno. Całe szczęście, że coś podpowiadało mi, żeby jednak spróbować jeszcze raz! To zdecydowanie jest dla mnie książka tej jesieni!
W skrócie: państwo Bennett chcą wydać córki za mąż, kiedy w okolicy pojawia się pan Bingley nadarza się ku temu idealna okazja.
Tak naprawdę to dokładnie o tym jest cała książka – o wychodzeniu za mąż. Jednak ta historia ma w sobie niepowtarzalny urok, chociaż rozumiem, dlaczego niektórym się nie podoba. Kolokwialnie mówiąc jest trochę płytka, ze względu na temat, ale ma w sobie coś, co przyciąga i co sprawiło, że przymknęłam oko na niewiele bardziej wartościowych i głębszych treści. Jednak to jest jedna z tych książek, do której będę chętnie wracać. Ba, będę to robić z ogromną przyjemnością!
To było moje drugie podejście do tej historii. Pierwsze skończyło się niepowodzeniem, nie pamiętam dokładanie dlaczego, być może uznałam, że jest zbyt nudno. Całe szczęście, że coś podpowiadało mi, żeby jednak spróbować jeszcze raz! To zdecydowanie jest dla mnie książka tej jesieni!
Za to „Maresi” nie jest prostą i lekką książką, chociaż czyta się ją bardzo szybko i łatwo. Ale to jednocześnie trudna historia.
Opowiada
o kobietach, których los nie potraktował lekko, zostały skrzywdzone.
Zakładają Czerwony Klasztor, aby tam wieść spokojne życie i pomagać
innym kobietom w potrzebie.
Wydarzenia
mające miejsce w tej części Kronik, opowiada tytułowa Maresi. I
właściwie nic więcej chyba nie mogę powiedzieć o fabule, mogę już teraz
mówić tylko o uczuciach towarzyszących mi podczas czytania.
Wspomnę jeszcze tylko, że zakończenie było dla mnie niespodziewane i bardzo wiele zmieniło w moim spojrzeniu na wszystkie wydarzenia. Przez pryzmat wyboru Maresi zupełnie inaczej patrzę na całą historię, a nawet społeczność sióstr.
Wspomnę jeszcze tylko, że zakończenie było dla mnie niespodziewane i bardzo wiele zmieniło w moim spojrzeniu na wszystkie wydarzenia. Przez pryzmat wyboru Maresi zupełnie inaczej patrzę na całą historię, a nawet społeczność sióstr.
Kiedy
słyszałam o Kronikach Czerwonego Klasztoru, nie byłam specjalnie nimi
zainteresowana, bo bałam się, że przesłanie będzie brzmiało „wszyscy
mężczyźni są źli”. Moje obawy na szczęście się nie sprawdziły. Oczywiście jest
tutaj wyeksponowana siła i mądrość kobiet, ale padło tutaj bardzo ważne w
tym kontekście zdanie, że nie wszyscy mężczyźni to rozbójnicy. Uważam,
że to ważne, że się pojawiło, bo pokazuje, że każdy niezależnie od płci,
może być dobry albo zły, to nie jest cecha, którą dostajemy razem z
płcią.
Historia
wywoływała we mnie dziwne zestawy emocji, jednocześnie byłam
zdenerwowana tym, co się działo i spokojna. Chociaż opowiadała o
codziennych obowiązkach, czułam magię, siłę i piękno tego harmonijnego
świata.
Ta opowieść jest przede wszystkim o sile kobiet oraz magi i
pierwotnej mądrości, którą dysponują. Jest pełna kobiecości, piękna i
dająca nadzieję. To książka, którą podarowałabym swojej córce.
Długo o niej nie zapomnę.
#czytamzlegimi
Po dwóch wyjątkowych dla mnie książkach mamy zwykłą młodzieżówkę.
Nie spodziewałam się po niej wiele, ale miała fajny klimat, bohaterowie nie byli papierowi i była po prostu dobrze przemyślana przez autorkę.
Spora część wydarzeń miała miejsce w antykwariacie, co już jest wyjątkowe i tworzy przyjemny klimat. W dodatku antykwariat ma pewien specjalny dział, Bibliotekę Listów. Każdy może zostawić notkę w książce, może umieścić w niej list do kogoś wyjątkowego lub może opisać emocje towarzyszące czytaniu danej pozycji. Cudowny pomysł! To są właśnie książki z duszą!
Główna bohaterka zostawia w jednej z książek list miłosny do swojego najlepszego przyjaciela, który pracuje w antykwariacie. Jakiś czas później wraca do miasteczka po traumatycznych dla niej wydarzeniach i próbuje się na nowo odnaleźć w rzeczywistości i w samym antykwariacie.
Na początku napisałam, że to zwykła młodzieżówka, ale to nie do końca prawda. Jest wyjątkowa wśród tego gatunku. Rzadko kiedy w książkach tego rodzaju pojawia się tyle wątków (i to jeszcze niebanalnie poprowadzonych), tylu bohaterów (z krwi i kości) i tak nieoczywiste wydarzenia. Jeśli lubicie niebanalne młodzieżówki „Słowa w ciemnym błękicie” są zdecydowanie dla Was!
Czytaliście powyższe książki lub może zamierzacie przeczytać? Podzielcie się swoimi opiniami, jestem ciekawa czy się zgadzamy!
„Maresi” oraz „Słowa w ciemnym błękicie” przeczytałam dzięki:
Nie spodziewałam się po niej wiele, ale miała fajny klimat, bohaterowie nie byli papierowi i była po prostu dobrze przemyślana przez autorkę.
Spora część wydarzeń miała miejsce w antykwariacie, co już jest wyjątkowe i tworzy przyjemny klimat. W dodatku antykwariat ma pewien specjalny dział, Bibliotekę Listów. Każdy może zostawić notkę w książce, może umieścić w niej list do kogoś wyjątkowego lub może opisać emocje towarzyszące czytaniu danej pozycji. Cudowny pomysł! To są właśnie książki z duszą!
Główna bohaterka zostawia w jednej z książek list miłosny do swojego najlepszego przyjaciela, który pracuje w antykwariacie. Jakiś czas później wraca do miasteczka po traumatycznych dla niej wydarzeniach i próbuje się na nowo odnaleźć w rzeczywistości i w samym antykwariacie.
Na początku napisałam, że to zwykła młodzieżówka, ale to nie do końca prawda. Jest wyjątkowa wśród tego gatunku. Rzadko kiedy w książkach tego rodzaju pojawia się tyle wątków (i to jeszcze niebanalnie poprowadzonych), tylu bohaterów (z krwi i kości) i tak nieoczywiste wydarzenia. Jeśli lubicie niebanalne młodzieżówki „Słowa w ciemnym błękicie” są zdecydowanie dla Was!
#czytamzlegimi
Czytaliście powyższe książki lub może zamierzacie przeczytać? Podzielcie się swoimi opiniami, jestem ciekawa czy się zgadzamy!
„Maresi” oraz „Słowa w ciemnym błękicie” przeczytałam dzięki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz