28 lutego 2015

"Karolina" | Film

 


„Karolina” to film którego nie mogłam się doczekać, naprawdę bardzo chciałam go zobaczyć. Miałam co do niego duże oczekiwania, ponieważ historia bł. Karoliny Kózkówny porusza mnie za każdym razem, gdy ją słyszę.

Pierwszy raz historię Karoliny usłyszałam dwa lata temu, liczyłam że z filmu dowiem się o niej czegoś więcej. Marzenie ściętej głowy. Niby film o niej, ale tak naprawdę nie było w nim nic, czego wcześniej bym nie wiedziała, a postać głównej bohaterki tak naprawdę pojawia się na końcu filmu. 

Przed pójściem na seans nie czytałam żadnych recenzji, nie oglądałam zwiastuna, nie czytałam opisu. Zastanawiałam się jak z tak krótkiej historii, ktoś może zrobić półtoragodzinny film. Przygotowałam się psychicznie na trudny film ze szczegółami śmierci dziewczyny. Z jednej strony dobrze, że nie dostałam czegoś takiego, ale z drugiej… nie wiem czy nie byłoby to lepsze. 

Film opowiada głównie o tym jak postać bł. Karoliny wpływa na współczesnych ludzi w każdym wieku. Mamy dwie nastolatki, dwójkę nauczycieli – małżeństwo w separacji (czy czymś tam innym), księdza oraz diakona i jego dziadka. Dziewczyny są uczennicami szkoły artystycznej i mają nakręcić etiudę filmową. Oczywiście nie mogą się dogadać, więc nauczyciela zaprzyjaźniony z proboszczem parafii bł. Karoliny, narzuca im temat. Po raz kolejny oczywiście, nie podoba im się on, jedna nawet rezygnuje, zaś druga „odkrywa” postać błogosławionej.

Film przekazuje dobre treści, zwraca uwagę na kwestie powołania, grzechu, pokus które szatan zsyła na każdego człowieka. Ktoś miał dobry pomysł na zrobienie tego filmu, bo z tak krótkiej historii da się zrobić maksymalnie piętnastominutowy film. Ale aby zrealizować ten film tak, jak trzeba, postać bł. Karoliny powinna być bardziej zgłębiona, na ekranie widzimy tylko płaską bohaterkę z obrazków, żadnych emocji.

A jeśli o emocjach mowa, to pojawia się drugi minus w postaci aktorów. Dawno nie widziałam tak sztucznego filmu. Serio, aktorzy jakby wyjęci z „Dlaczego ja?”, brakowało tylko podnoszącego napięcie lektora: „Alicja właśnie złamała paznokieć. To prawdziwa tragedia. Co zrobi w tej trudnej sytuacji… przekonamy się po reklamach.” Ale już tak zupełnie na serio, to jest tylko dwóch aktorów, których grę przyjemnie się oglądało – Jerzy Trela (jako dziadek diakona) oraz Dorota Pomykała (sąsiadka).
Dialogi były tak sztywne, nieprawdziwe, a powtarzające się co drugie słowo „acha” oraz określanie historii Karoliny „tragiczną” za każdym razem, kiedy była o niej mowa, tylko podkreśla poziom na którym zrobiony jest film. 

Podsumowując, film warto byłoby obejrzeć, gdyby zmienić większość aktorów, a dialogom nadać bardziej realny charakter. Tak jak pisałam treści przekazywane przez film są ważne i w zupełności się z nimi zgadzam, sam pomysł też był okej, ale wykonanie zawiodło. 

Jeśli chcecie poznać lepiej historię bł. Karoliny Kózkówny z produkcji filmowej, to chyba najlepiej poczekać na lepiej zrealizowany film. Ale jeśli, odwrotnie niż ja, nie oczekujecie dobrego filmu pod względem technicznym, to możecie obejrzeć, film nie zostawia żadnych śladów ani na psychice ani duszy – przez sztuczne dialogi kompletnie nie porusza, choć powinien.

PS. Znowu nie umiem dojść do ładu z miniaturkami

1 komentarz: