5 września 2015

„Maybe someday”



Połączenie dwóch dziedzin sztuki w jedną spójną całość – czy to w ogóle jest możliwe? Jest, a Colleen Hoover wraz z Griffinem Petersonem udowadniają to w wielkim stylu. „Maybe someday” jest przede wszystkim nowatorskim projektem łączącym literaturę i muzykę.
Ridge codziennie na swoim balkonie pisze i ćwiczy piosenki, które nie mają tekstu. Sydney układa do nich własny słowa, nie sądzi jednak że ktokolwiek to słyszy. A jednak…
Tak jak pisałam, „Maybe someday” jest przede wszystkim pewną nowością na rynku czytelniczym, ponieważ został stworzony do niej soundtrack. Piosenki, które piszą bohaterowie zostały przeniesione do rzeczywistości i podczas czytania książki można ich posłuchać w odpowiednich momentach. Dzięki temu miałam wrażenie, że przenoszę się historii, naprawdę uczestniczę w wydarzeniach. W końcu dostałam coś czego chciałam – nie musiałam sobie wyobrażać muzyki, mogłam ją po prostu posłuchać. Tego brakowało mi przy „Wróć, jeśli pamiętasz”, z chęcią posłuchałabym „Strat w ludziach”, o czym pisałam w recenzji tej książki.  
Do soundtracku łatwo się dostać. Wystarczy zeskanować kod z pierwszej strony książki lub wpisać w wyszukiwarkę odpowiedni link.
O muzyce mogę powiedzieć tylko, że jest dokładnie taka jak powinna być. Totalnie moje klimaty, bardzo prosta (na mój marny słuch, tylko gitara i głos) i taka jaka kocham.
Jeśli zaś chodzi o samą książkę. Nie zdecydowałabym się na jej przeczytanie gdyby nie właśnie to, że posiada soundtrack. Mam wrażenie, że jest mnóstwo z podobną fabułą. Muzyk bez weny, którą przywraca mu przypadkowo spotkana kobieta. Więc samej historii nie wychwalę, bo jakoś średnio mi leży, tym bardziej że nie przepadam za takimi książkami. Jedyne co sprawia że historia jest odrobinę ciekawsza to główny bohater, ale nic więcej nie mogę powiedzieć, bo spojlery to zło. Jeszcze słówko o bohaterach, to zdecydowanie wyszło autorce – wszyscy mają wyraźne cechy i nawet tych nie do końca pozytywnych, nie da się nie lubić. Poza tym było kilka postaci, a ja ich nie myliłam co rzadko mi się zdarza, a to oznacza że cechy ich charakterów były dobrze zarysowane i nie zlewały się ze sobą.
Nie sądzę, żebym w najbliższym czasie sięgnęła po inne książki Colleen Hoover, bo niezbyt przypadł mi do gustu jest styl pisania i historie które pisze nie bardzo mnie interesują. Za to „Maybe someday” polecam ze względu na soundtrack, który dodaje ogromną wartość książce. A poza tym to zakochałam się w tej muzyce, więc chociażby ze wglądu na to warto ją przeczytać, nawet jeśli tak jak mnie, nie interesują was te klimaty.


8 komentarzy:

  1. Kocham tę książkę tak sam jak i autorkę.
    Pozdrawiam

    http://monicas-reviews.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie chciałabym mieć ta książkę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy5.9.15

    Uważam, że jest to zdecydowanie jedna z lepszych książek autorki. Jest naprawdę cudowna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja kocham książki Collen Hoover. Jej styl pisania naprawdę przypadł mi do gustu. "Maybe someday" było jej pierwszą książką jaką przeczytałam i to właśnie dzięki niej pokochałam autorkę ;)
    http://alejaczytelnika.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie książka fabułą nie zachwyca, ale stworzenie do niej soundtracku to już całkiem nie byle jaki pomysł. Naprawdę świetny.
    Truth of Thunder | Heaven in Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Książka jest wyjątkowa dlatego, że posiada soundtrack. A mnie (jako beztalencie muzyczne) zawsze kosztowało wiele wysiłku, aby wyobrazić sobie muzykę/piosenki, które występują w książkach, np. "Drzewo wisielców" w IŚ. Więc cieszę się, że ktoś wreszcie wpadł na ten pomysł. Bez tego książka była by nijaka:)

      Usuń
  6. Muszę w końcu poznać jakieś dzieło tejże autorki. Wiele dobrego się o niej nasłuchałam i jestem przeogromnie ciekawa jej historii :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy12.9.15

    Mam wrażenia, że ta książka jest wszędzie. A ja nadal jej nie przeczytałam. Jest to coś nowego więc muszę tego spróbować, choćby tylko ze względu na muzykę. Bo tak jak ty mam problem, gdy w książce pojawia się piosenka, to nigdy nie mogę jej sobie wyobrazić :)

    OdpowiedzUsuń