7 lutego 2016

„Wszystkie jasne miejsca” | Jennifer Niven



Kiedy zabierałam się z czytanie „Wszystkich jasnych miejsc”, byłam pewna że przeczytam obyczajówkę, która nie będzie wyróżniała się niczym na tle innych podobnych historii. No, może poza spektakularnym początkiem, który obiecuje nam opis z tyłu książki. Jak bardzo się pomyliłam?

Początek pamiętam jako tako, ale za to koniec, a właściwie ostatnie kilkadziesiąt stron zapadło mi w pamięć. Mogłabym powiedzieć, że książka zaczyna się niewinnie, ale to nie prawda. Bo jak dwie osoby stojące na wierzy i zastanawiające się czy skoczyć, można nazwać niewinnymi? Violet i Finch poznają się właśnie w takiej sytuacji. Obydwoje na szczęście orientują się, że to nie jest najlepszy pomysł.

Książka została napisana na podstawie osobistych przeżyć autorki, co sprawia że trudno skrytykować mi tę książkę, ale jednak jest jedna rzecz która sprawiała że łatwo było oderwać mnie od czytania i choć można ją pochłonąć w ciągu dnia, ja czytałam ją ponad tydzień – nie przywiązałam się do bohaterów, nie związałam się z nimi emocjonalnie.

To, co działa na plus książki to zdecydowanie trudny temat, który porusza i mało osób ma odwagę o tym mówić czy pisać; mimo że nie spodziewałam się tego, bo chciałam przeczytać sobie lekką obyczajówkę. Poza tym historia jest po prostu o ludziach, życiu i śmierci oraz chorobie i stereotypach, które wielokrotnie prowadzą właśnie do śmierci. Myślę jednak, że po książce związanej z tematyką śmierci spodziewałabym się czegoś innego, jak dla mnie śmierć nie jest wyjściem z sytuacji i zawsze, ale to zawsze istnieje lepsze rozwiązanie. Z jednej strony książka właśnie to wyraża, a z drugiej neguje, możliwie że nie do końca zrozumiałam co miała na myśli autorka, bo sama nie przeżyłam nigdy śmierci bliskiej mi osoby, która umarłabym właśnie w ten sposób, ale jak dla mnie z przesłaniem książki jest coś nie tak.


Trudno oceniać mi tę książkę, głownie dlatego, że jak już pisałam, historia została zainspirowana pewnymi wydarzeniami z życia autorki, jednak postanowiłam przyznać książce pięć gwiazdek. Może za jakiś czas przeczytam ją znowu i wtedy lepiej ją zrozumiem. 


9 komentarzy:

  1. Słyszałam dużo sprzecznych opinii na temat tej książki. Ale mam nadzieję, że mnie się spodoba.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabij mnie, Boże.
    Dlaczego kiedy pisałam komentarz, musiałam wygasić telefon, a kiedy ponownie go włączyłam, strona się odświeżył i po tekście zostało nic? Hm brawo ja. :'))))))
    Dlatego w skrócie napiszę to, co tam zawarłam (a następnym razem wszystkie komentarze będę kopiować na wszelki wypadek :')).
    Trudno mi się zgodzić z Twoją opinią, mimo że początkowo myślałam zupełnie jak Ty. Ostatnio zauważyłam coraz więcej nowych książek o tematyce samobójczej, co mnie bardzo interesuje i powieści takie kupuję w ciemno. Nie przeczytałam ani nie kupiłam jeszcze wszystkich, które znam, bo cierpię na brak pieniędzy (#helpmemom), ale kiedyś to zrobię.
    Gdyby nie ta tematyka i cudowna okładka to prawdopodobnie bym jej nie kupiła. Dlaczego? Powód jest jeden: "Uczy się żyć od chłopaka, który pragnie umrzeć". Takie zdanie znajduje się w opisie, a do mnie nie do końca to przemawia. Jednak opinie też były nie najgorsze, a nawet wyjątkowo pochlebne, więc zdecydowałam się.
    Początki czytania były trudne i byłam totalnie rozczarowana. Zapowiadało się na typową młodzieżówkę, choć zamiast ich spotkania na wieży pewnie byłoby przypadkowe potknięcie w stołówce. Trudno było mi przebrnąć przez zamienne rozdziały - najpierw irytował mnie Finch, który jednocześnie chciał umrzeć i żyć. Był inny, wytyczał własne szlaki, wiele różnił się od typowych przystojnych bohaterów książkowych i właściwie początkowo za nim nie przepadałam, ale stopniowo zaczynałam go lubić, a nawet bardzo lubić. Był bardzo bezpośredni i często zachowywał się tak, że w życiu nie przypuszczała, iż ktoś mógłby cośtakiego zrobić. A jednak. Violet natomiast to kompletnie inna sprawa. Ona akurat denerwowała mnie od połowy książki aż do samego jej końca. Współczułam jej w pierwszych rozdziałach, a potem z czasem gdy pokochiwałam Fincha, tak z każdą chwilą coraz mniej lubiłam Violet. Może nie powinnam tak jej szufladkować, bo ona nie miała myśli Theo podanych na tacy tak jak czytelnik, ale sama nie potrafię zastopować swojej reakcji.
    Przez ostatnie rozdziały targały mną takie mieszane emocje, że byłam otępiała nie tylko w trakcie kończenia książki, ale również kilka dni po jej przeczytaniu. Nie mogłam i nadal nie mogę wyjść z podziwu w jaki sposób autorka tak mną manipulowała, że na samym początku byłam na 'nie', a na końcu byłam najgłośniejszą, która wykrzywiła na 'tak'.
    Bardzo bardzo bardzo chciałabym Ci dokładniej wyjaśnić, o co mi dokładnie chodzi, bo ten komentarz jest prawdopodobnie najbardziej nieskładną opinią, jaką kiedykolwiek miałaś okazję czytać, ale totalnie wyczerpała się, pisząc go po raz pierwszy. Kurde, nigdy więcej nie wygaszę telefonu podczas pisania komentarza.
    Ale obiecuję, że jeśli tylko założę bloga tak, jak mam zamiar, to napiszę recenzję tej książki i wyślę Ci linka, to jeżeli będziesz miała ochotę, to przeczytasz. :)
    Pozdrawiam cieplutko :D x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UWAGA!!!
      KOMENTARZ ZAWIERA SPOILER!

      Po pierwsze bardzo, bardzo dziękuję za tak długi komentarz! Takie są najlepsze, cudownie się je czyta i na nie odpowiada:)
      Szczerze mówiąc miałam podobne odczucia do twoich i zgadzam się z tobą prawie w stu procentach, również polubiłam Fincha, ale mimo to nie przywiązałam się do niego jakoś bardzo i nie ciągnęło mnie do czytania jego historii. Kupiłam książkę z tego samego powodu co ty, to jedno zdanie zdecydowało o wszystkim. Tak jak pisałam w recenzji, ostatnie rozdziały tworzą ogromne napięcie i naprawdę zapadają w pamięć. Ale jest jedna rzecz która popsuła mi całą książkę - zakończenie. Nie do końca zrozumiałam to co zrobiła główna bohaterka - i to zdecydowało o tych 5 gwiazdkach, bo od tego czy wynurzyła się czy jednak nie zależy według mnie przesłanie tej historii. Jeśli się wynurzyła to znaczy że Finch wykonał robotę i ocalił ją, a jeśli nie, to historia jest jakby pochwałą dla samobójstwa, które uważam, że nie jest wyjściem z jakiejkolwiek sytuacji. Można tłumaczyć że była rozbita po jego śmierci itd, ale to nie jest rozwiązanie, zawsze ale to zawsze istnieje lepsze wyjście, pewnie trudniejsze, ale nadal lepsze.
      Jeszcze raz dziękuję za tak długi komentarz. Miło wiedzieć, że przeczytałaś całość i jeszcze wyrażasz swoje zdanie. Tacy czytelnicy to skarb:*

      UWAGA!!!
      KOMENTARZ ZAWIERA SPOILER!

      Usuń
    2. Myślę, że mimo wszystko Violet się wynurzyła wynurzyła (trzy ostatnie zdania książki to według mnie potwierdzają: 1. "(...) o miejscach, które odwiedzę" jakby dalej chciała kontynuować podróż i szukać 'jasnych miejsc' 2. "(...) już nieuczepiona dna" czyli jakby się oderwała od przeszłości, od wypadku, przez który stała w miejscu, to odniesienie do tego cytatu z str.91 3. "Czuję, jak rodzi się we mnie tysiąc zdolności" Boże, dopomóż, jeśli źle to interpretuję, ale myślę, że chodzi o to, że dzięki Finchowi ona na nowo się urodziła, nauczyła się żyć i zostawić przeszłość za sobą - nie zapominać o niej, ale też nie 'żyć' nią i tym, co się stało if you know what i mean) i bardziej powiedziałabym, że czuła się winna jego śmierci. Ich ostatnia rozmowa była kłótnią i przez tygodnie kiedy Finch zniknął, Violet oczywiście zastanawiała się, gdzie może on być, ale jakoś nieszczególnie zabierała się za poszukiwania. Powiedziałabym, że kobieca duma jej na to nie pozwalała (czy to ma jakiś sens? Bo mam wrażenie, że trochę się pogubiłam w postaci Violet, za bardzo chcę ją rozłożyć na czynniki pierwsze xD).
      Nie za bardzo potrafię się postawić w sytuacji Violet, bo mi nie zginęła siostra i nie było to w jakimś stopniu moją winą, ale serio czasem miałam ochotę tak jej przyłożyć i krzyknąć, żeby się opamiętała. Była taka prawdziwa, żadna z niej szara myszka ani też nie była jakąś wredną suką, która zaliczyła pół szkoły i może dlatego że była taka hm 'prawdziwa' mnie tak bardzo denerwowała.
      Podobają mi się jej słowa, kiedy już tam jest. Takie dwa cytaty były odnośnie Fincha: 1. "Nie ma go na tym świecie, ale nie umarł. Po prostu znalazł inny świat" 2. "Niech wzrok twój w słońce, dech twój w wicher przejdzie... Jesteś wszystkimi kolorami jednocześnie, w największej ich jaskrawości". Jakby przez swoją śmierć miał się hm rozszczepić i pojawiać w każdej najdrobniejszej rzeczy na świecie, którą ona będzie widziała.
      Znowu mam te nieskładne myśli, ale jestem w trakcie czytania Hamleta na jutrzejrze wypracowanie z niego i robię wszystko, żeby tylko odciągnąć się od lektury. xD
      Rozpisywanie się jest niestety w mojej naturze, a o książach mogłabym paplać godzinami, dlatego nie raz będziesz miała okazję czytać jeszcze coś takiego jak tu wyżej. Hahah :D

      Usuń
    3. Dla mnie te cytaty są bardzo dwuznaczne, bo głęboko wierzę w życie po śmierci i "o miejscach, które odwiedzę" jest albo sugestią tego że przeżyła, albo jest nawiązaniem do życia po śmierci. A "nieuczepiona dna" mogłoby po prostu oznaczać, że uwolniła się z dna jeziora i płynie w górę aby się wynurzyć, albo uwolniła się od życia na ziemi. A jeśli umarła to jak pisałam wcześniej, autorka jakby wraża pochwałę dla samobójstwa. A z tym się nie mogę zgodzić, więc dlatego taka niska ocena. Ja lubię takie metafory i znajduję je wszędzie i może tutaj doszukałam się czegoś, czego nie ma, ale jednak to jest sposób w jaki odczuwałam tę książkę:)

      Więc jak widać, wbrew pozorom w książce wiele zależy od czytelnika. Odbierasz daną historię w zależności od tego co przeżyłeś, jaki masz charakter, poglądy itd.:)

      Usuń
    4. Hm szczerze nie zwróciłam na to uwagi w ten sposób. ;) W "nieuczepionym dnie" doszukuję się głębszego sensu, bo nie mogę przyjąć do wiadomości możliwości, że Violet mogłaby popełnić samobójstwo. W tym momencie książka rzeczywiście przestałaby być dla mnie taka czarująca i dlatego jestem tak głęboko przekonana o tym, że przeżyła.
      Ale masz rację w ostatnim - idealnie to ujęłaś. :)

      Usuń
  3. Książka czeka na mnie na półce od świąt. Słyszałam naprawdę dużo sprzecznych opinii i naprawdę nie wiem czy nadal chcę ją czytać. Cóż, musze się sama przekonać ;) Śliczne zdjęcie! Pozdrawiam :*

    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiedziałam, że ta książka została napisana na podstawie osobistych przeżyć autorki. Teraz zaciekawiła mnie jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że może mi chociaż trochę uda się zżyć z bohaterami ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta książka została napisana na podstawie przeżyć autorki? Tego nie wiedziałam. Temat śmierci jest trudny, ale jak mówisz, dziwnie uchwycony przez autorkę pozostawia pewien niedosyt.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nową recenzję!
    Przerwa na książkę
    Snapchat: przerwa_ksiazke

    OdpowiedzUsuń