2 września 2017

Przeczytane przy kawie #8 | maj - czerwiec



Wydawało mi się, że o tych książkach będę Wam opowiadała na bieżąco, ale wychodzi na to, że i tak mam opóźnienie, jak zawsze zresztą.
Zapraszam na mocno spóźnione opinie o książkach, które przeczytałam [nie]ostatnio.


Przez przedmaturalną naukę byłam tak wytęskniona czytania, że pierwszą książkę pochłonęłam w jakieś dwa dni. Nie jestem w stanie jej obiektywnie ocenić, bo od początku kwietnia tak bardzo chciało mi się czytać, a nie pozwalałam sobie na to, aby nie tracić czasu przeznaczonego na naukę, że przez większą część książki po prostu czerpałam radość z czytania i nie zastanawiałam się nad tym co czytam, czy ta książka jest dobra, czy podoba mi się sposób w jaki została napisana, czy lubię bohaterów itd. Po prostu czytałam i zachwycałam się tym, że mogę, że mam na to czas, że nie mam wyrzutów sumienia, że go marnuję, a przecież mogłabym się uczyć. Mówię Wam, to się dopiero nazywa radość z czytania! Poza nią właściwie nic więcej nie pamiętam z „Dworu cierni i róż”. Ale żeby nie było, że nic konkretnego nie napisałam o samej książce to powiem, że taką fantastykę lubię - dużo baśniowych elementów, mało brutalności (przynajmniej przez większą część książki) i brak mrocznych wątków. Podobały mi się delikatne nawiązania do „Pięknej i Bestii”, nie było to powtarzanie schematów, ale raczej odświeżenie pewnych motywów - absolutnie mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. 
Kupiłam drugi tom, niedługo planuję go przeczytać, bo pod koniec października wychodzi trzeci.



 „Rok 1984” chciałam przeczytać już od bardzo dawna, po raz pierwszy sięgnęłam po tę książkę jeszcze w zimie, ale przez natłok nauki i trudną tematykę, zrezygnowałam i dopiero w maju udało mi się ją dokończyć.
Ciężko mi napisać cokolwiek o historii przedstawionej w „Roku 1984”, ponieważ nie jest to książka,  o której można powiedzieć „podobała mi się” albo „nie podobała mi się”. Tego typu książki mają dawać do myślenia, prowadzić do refleksji, a nie „się podobać”. Mnie „Rok 1984” na pewno zmusił do przemyśleń.


Bardzo lubię książki Wojciecha Cejrowskiego, ta jest kolejna w mojej kolekcji. Nie spodziewałam się, że spodoba mi się tak jak „Wyspa na prerii”, ale na szczęście się myliłam! Co prawda jestem chyba ostatnią osobą na świecie, która mogłaby czerpać przyjemność z wizyty w egzotycznych krajach, ale o dziwo czytanie o nich w tej książce całkiem mi się podobało. Jak większość książek pana Wojtka, „Podróżnik WC” zawiera w sobie dużo charakterystycznego dla niego humoru i w prosty (ale przyjemny do czytania) sposób opowiedzianych historii.
Poza tym udało mi się zdobyć podpis pana Wojtka w tej książce!


Ten post „Przeczytanych...” jest trochę takim miszmaszem, mamy tutaj zupełnie różne książki, każda z innego gatunku, ale mam nadzieję, że jakoś to wyszło. Jednak czuję, że za długo zwlekałam z napisaniem kilku słów o tych książkach i ciężko było mi cokolwiek o nich wyskrobać.
Czytaliście którąś z nich? Jaka jest Wasza opinia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz