24 września 2018

Gotując dla Picassa - C. A. Belmond



Ondine pracuje w restauracji swoich rodziców w prowansalskim miasteczku. Dostają zlecenie, aby gotować dla tajemniczego patrona, ma się tym zająć młodziutka Ondine. Kiedy po raz pierwszy wsiada na rower, aby jechać do willi w której mieszka Picasso, nie ma pojęcia, że zmieni to jej życie do tego stopnia.
Jednocześnie śledzimy losy wnuczki Ondine, Celine która stara się odkryć tajemnicę babki. Przebywa drogę ze Stanów aż do Prowansji i powoli zapoznaje się z historią, którą u początków dwudziestego wieku przeżyła Ondine.

Na początku muszę to napisać.  
To książka wyjęta z moich marzeń. Nie jest idealna, ale niewiele jej brakuje, a na pewno jest jej najbliżej do mojego ideału spośród wszystkich książek, które czytałam.
 Czego oczekiwałam? Powieści, której akcja toczy się w przeszłości; tajemnic, które trudno rozwikłać; wielu mądrych słów oraz najważniejsze - wplecionego w historię wątku dotyczącego sztuki. I prawie wszystko to dostałam w tej książce. Dlaczego prawie? Zabrakło mi tutaj tych mądrych słów , oczekuję w tym temacie podobieństwa do Cienia wiatru Zafona, niestety aż tak mądrze i poetycko w Gotując dla Picassa nie było.
Ale pozostałe trzy z czterech punktów zostały spełnione, więc nie zamierzam narzekać.

Jak już mówimy o tych słabych stronach, to muszę niestety powiedzieć, że ta współczesna część tej książki, bywa niestety banalna. Ale ważniejsza była dla mnie część z dwudziestego wieku, więc ta banalność i przewidywalność pewnych wątków, nie przeszkadzała mi tak bardzo. Między innymi dlatego, że wątki, które były dla mnie ważniejsze, czyli na przykład tajemnica Ondine, były zaskakujące i ani trochę przewidywalne. Do samego końca nie wiedziałam, jakie będzie rozwiązanie sekretu i czy wszystko się ułoży.

Gotując dla Picassa, ma wspaniały klimat. Rodzinna restauracja w prowansalskim miasteczku, Picasso mieszkający w willi na wzgórzu, odwiedzający go Matisse, wspaniała prowansalska kuchnia i sztuka, którą dziś uważamy za arcydzieła, a bohaterowie obcują z nią na co dzień. Czy muszę dodawać więcej?

Jest jeszcze coś, co uderzyło mnie w tej opowieści. Niepokój przed nadchodząca wojną. Kiedy widzę datę 1936, wiem co wydarzy się trzy lata później. Ale ludzie tamtego czasu mają tylko przeczucia, nie wiedzę. Bardzo podoba mi się, że autorka zadbała o takie szczegóły, bo one sprawiają, że historia jest bardziej realna.

A jak już o tym mowa, to muszę zaznaczyć, że autorka świetnie miesza fakty z fikcją, Picasso jest postacią z krwi i kości. Nie polubiłam się z nim zbytnio, ale jego postać miała w sobie tę charyzmę, której oczekuje się od artystów. Zresztą wszyscy bohaterowie byli dobrze wykreowani, nie myliły mi się imiona, bo każda postać miała charakterystyczne cechy. Trochę słabiej wypadła tylko Celine, ale kreacja innych bohaterów to nadrabia.


Choć Gotując dla Picassa nie jest bez wad, to chciałabym czytać więcej takich książek. Tak klimatycznych, z wplecionymi wątkami dotyczącymi sztuki, z tajemnicami, które trudno rozwikłać, z historią od której trudno się oderwać. To opowieść, którą idealnie czyta się w wakacje, więc trochę się spóźniłam z tym postem, ale może nada się aby przywołać lato w zimne jesienne wieczory?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz