Szybki
oddech, serce bijące jak szalone. Mętlik w głowie i ani jednego słowa, które
uda się powiedzieć. Rumieńce na twarzy, kiedy ktoś obcy zwróci na mnie uwagę. Drżące
dłonie. Milion myśli, które mogę i chcę wypowiedzieć, ogrom uczuć i emocji, o
których chcę opowiedzieć. Nieumiejętność ułożenia logicznego zdania. Brak
odwagi, żeby spojrzeć drugiej osobie w oczy.
Tak właśnie czuję w wielu
momentach swojego życia. Nie znam uczucia bardziej ograniczającego niż
nieśmiałość. Nawet strach nie jest dla mnie aż tak trudny do pokonania, chociaż
pośrednio łączy się z nieśmiałością. Dlatego tak bardzo czekałam na premierę
„Nieśmiałej”. Liczyłam na książkę, która opisze to, jak czuję się kiedy
rozmawiam z obcą osobą albo kiedy mam coś powiedzieć w dużej grupie osób, nawet
znajomych i to nawet bliskich znajomych. Miałam nadzieję, że to będzie książka,
którą będę mogła wręczyć znajomym i powiedzieć: „Przeczytaj, tak właśnie czuję
się przez większość swojego życia, chcę żebyś to zrozumiał i wiedział, że to co
możesz odbierać, jako duma, wyniosłość czy brak wiedzy, tak naprawdę jest
wrażliwością, empatią i odrobiną wiedzy, ukrytą pod nieśmiałością, której nie
umiem pokonać”. Okej, prawdopodobnie nie umiałabym tego powiedzieć w twarz
nawet najbliższej mi osobie. W praktyce powiedziałabym coś w stylu: „Przeczytaj
to. Fajnie przedstawia, jak osoba nieśmiała postrzega świat”, z nadzieją że
całą resztę tego co chcę przekazać, wyczyta między wierszami.
Niestety
to nie jest książka, o której mogłabym tak powiedzieć, wręczając ją znajomym.
Jest mi z tego powodu przykro. Bo nieśmiałość jest przymiotem wielu osób, a
prawie się o niej nie mówi. Może jednak warto? Żeby następnym razem nieśmiałej
dziewczyny, nie uznać ze wyniosłą. Inteligentnej, ale nieśmiałej, nie uznać za
pustą. Empatycznej i wrażliwej, za oziębłą, bo nieśmiałą. Utalentowanej za
nieinteresującą, bo nie umie opowiedzieć o swojej pasji.
Niestety
„Nieśmiała” ma w sobie zbyt wiele wad, zbyt słabo mi się ją czytało, a
bohaterów nie polubiłam na tyle, żebym wręczała tę książkę znajomym.
Fabuła
nie jest porywająca, można by to nadrobić dobrymi bohaterami, ale ich też tutaj
brakuje. Główna bohaterka jest nieśmiałą dziewczyną, wyśmiewaną przez innych
uczniów jej szkoły. Jednak pojawia się nowy uczeń, który zwraca na nią uwagę i
usiłuje nawiązać z nią kontakt. Banalne, ale mogłabym to wybaczyć, gdyby
bohaterowie zyskali moją sympatię, a tak się nie stało. Nie polubiłam w tej
książce ani jednego bohatera, tak naprawdę było mi wszystko jedno, co się z
nimi stanie. W dodatku pojawił się tutaj trójkąt miłosny, co już samo w sobie
nie zapowiada się zbyt dobrze, a tutaj jest poprowadzone w dziwny sposób. Niby
do końca nie wiedziałam kogo wybierze główna bohaterka, ale to chyba znaczy że
jej uczucia były raczej niestałe.
Pojawiło
się kilka błędów logicznych. Czy osoba w tak złym stanie, że nie może być operowana
i jest utrzymywana przy życiu tylko za pomocą urządzeń, może układać kilku zdaniowe, logiczne wypowiedzi? W ogóle czy lekarz może nie podjąć się
operacji, w sytuacji zagrożenia życia pacjenta, popierając to tym, że jest on w
zbyt złym stanie i tym samym skazując go na pewną śmierć? Czy da się nie znać i
nawet nie wiedzieć o istnieniu siostry swojego wieloletniego, najlepszego
przyjaciela, mieszkającej w tym samym domu co on? W dodatku w dobie internetu i
mediów społecznościowych, kiedy w każdej chwili można to sprawdzić na
facebooku. W takich momentach czuć, że autorka
nie ma doświadczenia i jest raczej młodą osobą (nie chcę tworzyć
błędnego przekonania, że młody autor równa się zła książka, ale w tym przypadku
ten mit, tylko się potwierdza). Pojawia się też sporo scen, wątków czy
wypowiedzi, które wydają się żywcem wyciągnięte z opowiadań z internetów, co
też raczej nie sprzyja mojej ocenie stylu autorki.
Jak już
mowa o autorce, to przeszkadzał mi jej styl pisania. Kojarzył mi się ze
szkolnymi opowiadaniami, kiedy próbując za wszelką cenę uniknąć powtórzeń, stosuje
się nienaturalnie brzmiące określenia cech charakteru lub wyglądu, jako
podmiotu w zdaniu, np. Buntownik nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Według mnie
to brzmi bardzo sztucznie i mnie wybijało trochę z rytmu podczas czytania.
Chciałabym
napisać też coś pozytywnego o „Nieśmiałej”, bo nie było tak, że płakałam z
rozpaczy, że muszę to czytać. Ale chodzi głównie o to, że historia była nijaka,
a bohaterowie nie budzili mojej sympatii. Do tego dochodzą jeszcze te
sporadyczne błędy logiczne. Jednak podoba mi się, że za bohaterami stoją jakieś
historie, które sprawiły, że stali się tacy, a nie inni. Bo, powtarzając za
Eleonore, nieśmiałość nie bierze się znikąd, wyzwalają ją konkretne sytuacje
czy otoczenie. „Nie rodzimy się nieśmiali.”*
Po
wszystkim co przeczytaliście w mojej opinii, nikt mi nie uwierzy, kiedy powiem,
że nie polecam i nie odradzam, ale to prawda. Jeśli planujecie ją przeczytać to przeczytajcie.
Na lubimyczytać.pl ma całkiem dobre opinie, ja oceniłam ją na trzy gwiazdki z
pięciu możliwych, chociaż dokładniej mówiąc jest to raczej dwa i pół, idealnie
w połowie. Mnie nie przypadli do gustu bohaterowie, ale to raczej indywidualna
kwestia, każdy przecież lubi inny typ osobowości u innych ludzi. Błędy logiczne
w fabule zwracają na siebie uwagę, ale da się przez nie przebrnąć. Schematyczna
i dosyć typowa fabuła (może z wyjątkiem wątku dotyczącego przeszłości bohaterów)
też może niektórym przypaść do gustu, być może ja nastawiłam się na ambitną i
wartościową książkę dla młodzieży, stąd mój zawód – po prostu oczekiwałam zbyt
wiele.
Szkoda
też, że historia nie jest bardziej dopracowana, Czuję, że gdyby parę wątków czy
sytuacji zostało trochę zmienionych, to mogłaby być wartościowa książka.
Książka, którą wręczałabym znajomym, mówiąc „Przeczytaj to. Fajnie przedstawia,
jak osoba nieśmiała postrzega świat, a oprócz tego to świetna historia.”
Czekam na Wasze doświadczenia związane z nieśmiałością. Tutaj można sobie zdrowo ponarzekać lub podzielić się dobrymi stronami nieśmiałości. No właśnie, czy nieśmiałość może nas czegoś nauczyć?
*Sarah
Morant, Nieśmiała, Łódź 2018